12 kwiecień 2023

Pojedynek na ciszę. Situationship

zdjęcie: Pojedynek na ciszę. Situationship / Fot. Zuzanna Menard
Fot. Zuzanna Menard
Porzuciłaś mnie pośród gapiów i znajomych, którzy nie potrafią z taką, jak ja, łatwością o ludziach zapominać. Twoje imię wplata się między inne imiona, jakbyś wryła mi się w harmonogram na kolejne lata. Czasem zdaje mi się, że bez względu na to, w jakich okolicznościach się znajduję, i w moim chodzie, i w zamyśleniu odznacza się twoja obecność. Mijam kogoś w słuchawkach na mieście i od razu obcy stawia mi diagnozę: on się bez wzajemności zadurzył.
REKLAMA
Byłaś pierwszą od wielu lat dziewczyną, o której zacząłem mówić otwarcie. Wprowadziłem cię w grono przyjaciół i jak zapalony starałem się opisywać zainteresowanym twoje zalety. „To niekończąca się lista!”, śmiałem się podczas wyliczania. Także w domu zrobiłem ci nieco miejsca; odstawiłem krzesło biurowe na odpowiednie stanowisko, zniosłem do kuchni talerze z resztkami obiadu, co przywarły do ich den. Wydrążyłem nawet stopą ścieżkę w kupie ciuchów na podłodze - a wszystko na wypadek, gdybyś zechciała mnie tu kiedyś odwiedzić.

Z czasem jednak pytania rodziców zaczęły mi ciążyć. Wiecznie głodni wrażeń wypytywali o ciebie, jakbyś miała urozmaicić im życie: „Kiedy przyjdzie?”, „Kiedy ją zaprosisz?”. Męczyła mnie ich natrętność, jednak najbardziej uciążliwy był fakt, że sam nie mogłem tego wiedzieć, bo pojawiałaś się i znikałaś jak przeciąg; nieproszona i wzięta nie wiadomo skąd raziłaś chłodem moje dłonie za każdym razem, kiedy cię spotykałem, a zanim zdążyłem zapytać o cokolwiek sensownego, urywałaś się z miejsca i mknęłaś na piętro, żeby zdążyć na zajęcia. Za każdym razem odkładałem więc na bok randki, spacery i oglądanie filmów. Wiedziałem przecież, że wrócisz. Zawsze wracałaś.

Na krótko przed twoim odejściem nasza relacja (o ile oczywiście nie była ona tylko wytworem mojej wyobraźni) opierała się już na określonych i sprawdzonych schematach. Gdy przed wyjazdem do szkoły odpalałem oszroniony samochód, jedna z kieszeni zaczynała mi brzęczeć. A po otworzeniu naszych wiadomości wylewał się niewyczerpany spam zwieńczony „Dobranoc” albo „Dobrej nocy”. Cieszyłem się na myśl, że wkroczyłem w coś stabilnego, mającego swoje ramy. Pozostawaliśmy co prawda w internecie, ale wiedziałem, że wystarczyłoby tylko odnaleźć w tym mechanizmie guzik albo jakiś przycisk, który by nas stamtąd wystrzelił jak z katapulty. Przeczuwałem, że rozwiązanie jest bardzo proste i wystarczy po nie jedynie sięgnąć. Ta myśl uspokajała mnie za każdym razem, gdy wątpiłem lub czułem, jak czas przyspiesza i przyciąga w naszą stronę wizję twojego odejścia na studia. Byłaś lepsza niż inne dziewczyny. „Ją da się zmienić”, powtarzałem sobie. Wierzyłem, że jeśli wystarczająco będę się starał, coś w tobie pęknie i wpadniesz mi w ramiona, siądziesz obok na miejscu pasażera i zaczniemy razem podróżować po kraju. I starałem się. Nawet bardziej niż było to koniecznie.

Na początku przestałem zauważać cię w szkole; twój wizerunek rozsypał się w kurz, bo wciąż czułem twoją obecność, mimo że nie potrafiłem nigdzie ciebie dostrzec. Wcześniej mieliśmy tę swoją rutynę: zawsze, kiedy ktoś zaczynał pomieszkiwać w mojej głowie, zaczynałem szukać go podświadomie między kamienicami i w spojrzeniu nieznajomych. W szkole natomiast zabawa stawała się jeszcze bardziej czarująca, bo wiedziałem, że jeśli przed oczami mignąłby mi czarny warkocz, najprawdopodobniej byłby on twoim warkoczem, więc wiedziałem, że gdzieś nieopodal odbywa się twoja marszruta, a ty istniejesz naprawdę, zbudowana z tkanek i kości, mająca własny kształt. Nic więc dziwnego, że poczułem się wybity z rytmu po twoim zniknięciu, bo nagle uświadomiłem sobie, że szukanie ciebie w tłumie nie ma w sobie nic magicznego, skoro szansa na odnalezienie twojej sylwetki równa jest zeru. Strasznie mnie to podkopało. Próbowałem nawet do ciebie zadzwonić, ale bezskutecznie. Przepadłaś, a moje elektroniczne listy przestały do ciebie docierać. Jak cień podążało za mną zdanie „Coś się w tym telefonie zepsuło!”, ale reakcja moich przyjaciół na to niespodziewane zniknięcie zawsze pozostawała taka sama: jedna brew podniesiona, usta wykrzywione w grymasie i błysk politowania w oku.

A może to wszystko mi się przyśniło, a słowa nigdy nic nie znaczyły i nie będą? Może to, co w sobie noszę, nie nadaje się do tego, aby to uwspółcześniać?

*situationship - określenie dla relacji niezobowiązującej, o zabarwieniu romantycznym,  w której osoby pozostają w bliskim kontakcie, lecz nie tworzą związku
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Wołów
6.3°C
wschód słońca: 05:46
zachód słońca: 19:58
REKLAMA

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Wołowie

kiedy
2024-04-26 19:00
miejsce
Guantanamera, Wołów, Ul. Panieńska 4
wstęp biletowany
kiedy
2024-05-09 20:00
miejsce
Nowa Forma, Wołów, Sikorskiego 6
wstęp biletowany
kiedy
2024-09-21 17:00
miejsce
Dolnobrzeski Ośrodek Kultury,...
wstęp biletowany